piątek, 20 października 2017

Jesienne wędrówki - 2017

Kilka z tych jakże pięknych jesiennych dni, udało mi się spędzić w doborowym towarzystwie mojego serdecznego kolegi na górskich szlakach. Babia Góra, Turbacz i na koniec dla poratowania moich lekko nadwyrężonych stawów Wąwóz Homole i Biała Woda. Kolega Bogusław to wytrawny wędrowiec, znający niemal wszystkie możliwe szlaki w naszych rodzimych górach, dzięki czemu i ja  mogłem zobaczyć choćby kilka z tych wielu możliwości. Każdy z nich kryje coś innego. Każdy z nich ma inny stopień trudności. Każdy z nich przedstawia inne widoki ale wszystkie mają wspólny mianownik: są równie piękne. Dlatego po górach można chodzić właściwie bez końca i nigdy się nie  nudzić. Babia Góra  mnie zachwyciła. Nie ukrywam, że zdobycie jej w dobrym tempie, kosztowało mnie sporo wysiłku, ale było warto.

Wejście na szczyt rekompensuje poniesiony wysiłek a nawet ból. Chcę dodać, że dotrzymanie kroku  "Bodziowi" to nie lada wyzwanie. Niektórzy jego znajomi czy przyjaciele coś o tym wiedzą. Nie było chyba ze mną tak najgorzej. Babia Góra w pierwszym momencie skojarzyła mi się niestety z polityką a dokładniej z oceną Polski przez polityków Platformy Obywatelskiej, a mianowicie, że "Polski to już nie ma i to tylko kupa kamieni itd". Jednak Polska ciągle jest i bez wątpienia to nie tylko kupa kamieni jaka znajduje się na Babiej Górze. Może jeszcze ciągle nie doskonała, ale bez dwóch zdań piękna i z ogromnymi możliwościami. Opinie związane z kapryśną pogodą na Babiej Górze tym razem nie potwierdziły się. Można było opalać się na maksa przez kilka dni.

Nocleg w Zawoi u "Jędrusia" i obieramy kierunek na Przełęcz Knurowską. Stamtąd wymarsz na zdobycie kolejnego, dla mnie jeszcze nowego szczytu. Tutaj mozolne pięcie się w górę przez las z kilkoma krótkimi postojami i w końcu ukazuje się Schronisko pod Turbaczem. Jeszcze kawałek drogi ale już o stopniu trudności "Ciechocinka" i kolejny szczyt zaliczony. Znowu radość, zadowolenie no i ten piękny widok na Tatry. Można złapać oddech, wyrównać lekko szalejące tętno i co tu ukrywać, napić się dobrego zimnego piwa. Przecież to nie grzech. Droga powrotna jest dla mnie niestety o  wiele trudniejsza, ale i tym razem się udało.

Nocleg i dzień trzeci, lekko zmodyfikowany głównie ze względu na moją osobę. Już nie chciałem i nie mogłem ponosić zbyt dużego wysiłku, dlatego Wąwóz Homole i Biała Woda wydawała się w sam raz na "rozprostowanie kości". Na szlakach nie byliśmy sami. Wędruje nimi coraz więcej ludzi. Napotkaliśmy wiele grup szkolnych. I bardzo dobrze, że młodzi wybierają aktywny sposób spędzania czasu. W Jaworkach zwiedziliśmy piękną stadninę koni a, że kolega Bogusław nawet wypoczywając pracuje, to jeszcze skontrolowaliśmy kilka miejsc pod kątem zorganizowania ewentualnego obozu dla szkółki piłkarskiej. W tamtych stronach nie tylko mała Tylmanowa dysponuje pełnowymiarowym boiskiem ze sztuczną nawierzchnią. W wielkim Tarnowie to ciągle sfera marzeń. Zdjęcia zrobione telefonem, więc to niemożliwe aby oddać to całe piękno, które widzą oczy. Może w tym wypadku popracować wyobraźnia. Całe trzy dni delektowania się piękną pogodą i jeszcze piękniejszymi widokami.



































































 

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz