Udałem się do Kalwarii Zebrzydowskiej na Finałowy mecz o Puchar Polski na szczeblu MZPN w Krakowie. Pojechałem tam z dwóch powodów. Zobaczyć ciekawy mecz oraz nasycić się duchowo.
Klasztor oo. Bernardynów to jedno z moich ulubionych miejsc aby się wyciszyć, pokontemplować i odnowić. Uczestniczyć w odsłonięciu i zasłonięciu cudownego obrazu Matki Bożej Kalwaryjskiej to ogromne przeżycie. Do tego jeszcze dróżki Pana Jezusa lub Matki Bożej. Będąc w Kalwarii Zebrzydowskiej nie sposób nie podjechać do pobliskich Wadowic, miasta Jana Pawła II, w którym wszystko się zaczęło.
Tak uduchowiony udałem się na zawody piłkarskie. Już pierwsze spojrzenie na obiekt wprowadziło mnie niemal w zachwyt. Piękny kompleks z fantastyczną płytą boiska. Głównymi aktorami byli zawodnicy „Soły” Oświęcim oraz „Garbarni” Kraków. Na szczęście w ich cieniu byli sędziowie tego pojedynku ( koledzy z Tarnowa ), którzy bardzo dobrze poprowadzili ten mecz. Był to chyba pierwszy Finał w którym można było zgarnąć naprawdę przyzwoitą kasę. 50 tysięcy drogą nie chodzi więc nikt nie miał zamiaru odpuszczać. Nagroda ze wszech miar słuszna. Aby dojść do tego miejsca trzeba naprawdę rozegrać wiele meczów i włożyć w nie mnóstwo wysiłku. Puchar zdobyła drużyna z Krakowa jak najbardziej zasłużenie. Zawodnicy „Soły” Oświęcim nie potrafili wykorzystać być może jedynej okazji do takiego sukcesu, tym bardziej, że przez większość meczu grali z przewagą jednego zawodnika. Na koniec naturalnie puchary oraz czeki, które wręczali przedstawiciele MZPN w Krakowie z Panem Prezesem Ryszardem Niemcem na czele. Radość jednych, smutek drugich. Chyba tylko kibiców było zbyt mało jak na tak duże wydarzenie. Zakończę jedną z setek maksym czy powiedzeń Jana Pawła II, która utkwiła mi w pamięci „jestem radosny, więc i wy bądźcie radośni”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz