czwartek, 5 stycznia 2017

Kopnął mnie zaszczyt...

W przeddzień Wigilii Bożego Narodzenia, kurier dostarczył ostatnie w tym (minionym) roku wydanie „futbolu małopolski”. Kartkując strony dowiedziałem się o wydaniu Monografii 105 lat MZPN, o wzmocnieniach 35 – osobowego Zarządu, o turniejach i jubileuszach. Obszerny wywiad z młodym, interesującym człowiekiem po którym obleciał mnie strach. Wynika z niego, że Podokręg krakowski chyba już nie istnieje, OZPN Tarnów już jest Podokręgiem. My te przepisy doskonale znamy i od wielu lat się do nich stosujemy. Czasami nawet zbyt przesadnie (według mnie oczywiście). To taka typowa dla pewnej starej kasty nadludzi narracja traktowania kogoś z góry, zastraszania czy pokazania komuś miejsca w szyku. Mam tylko nadzieję, że ta młoda fala zdolnych, wykształconych działaczy nie pójdzie tą drogą. Jakież ogarnęło mnie zdziwienie i zdumienie gdy dotarłem do felietonu Pana Jurka Nagawieckiego poświęconego w całości mojej skromnej osobie.

Czym sobie na to wyróżnienie zasłużyłem i to jeszcze w świątecznym wydaniu? Tak czy owak, bardzo dziękuję. Wypada się do tego jakoś odnieść. Wiedzą o tym moi czytelnicy, że nie jestem i nigdy nie będę takim rasowym pisarzem jak Pan Nagawiecki czy Pan Prezes Niemiec więc gdy jakieś błędy czy „sałata myślowa” mi się przytrafiają nikogo to nie dziwi. Jednym się podoba, innym nie, ale ja nie oczekuję za swoje pisanie nagrody Pulitzera. Moje pisanie to co najwyżej liga „Młodzików”. Pana Nagawieckiego to Ekstraklasa, może nawet liga Europejska. Przepraszam, ale liga Mistrzów zarezerwowana jest choćby dla Pana Prezesa Niemca. Mogę tylko co najwyżej pozazdrościć, ale nie zazdroszczę. Zasłużył sobie Pan Nagawiecki na to bez dwóch zdań. To nie tylko moja opinia. Ja nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, więc poprosiłem znajomego dziennikarza  jednej z krakowskich gazet o ocenę. Potwierdził wysoki styl i formę tekstów Pana Nagawieckiego, trącające ponoć o geniusz. Moje zaś teksty ocenił, jak na maliniaka nie jest tak źle i dodał, jeżeli ci to sprawia przyjemność, to pisz. No to piszę! 

Nie widzę żadnych sprzeczności w tym o czym prawię. Przed wyborami nie kryłem swoich preferencji. Każdy je znał. Jednak wybory się skończyły. Delegaci dokonali wyboru. W mojej ocenie złego, ale co z tego wynika? Że mam się odwracać plecami, nie podać ręki, gniewać się, szkalować, brać odwet, unikać osób które były w opozycji, tak jak wy to czynicie? To nie moja bajka. Ja nie mam najmniejszego problemu z podaniem ręki czy z przeproszeniem. Staram się brać przykład choćby z takich ludzi jak Pan Prezes Zbigniew Boniek, który przez wiele lat był tak niemiłosiernie poniewierany i kopany przez Prezesa Niemca czy redaktorów "futbolu małopolski". Jak widać, nic sobie z tego nie robił. Nie szukał odwetu, nie domagał się nawet przeprosin. To klasa sama w sobie. Mnie byłoby chyba trudno przejść do porządku dziennego gdyby nawet taka osobistość jak Prezes Niemiec prezentował mnie i moich współpracowników w tak niekorzystnym świetle. Pisałem i mówiłem o tym wielokrotnie. Nawet Pan Nagawiecki powinien przyznać, że te moje myśli są wobec tych ich oskarżeń, pomówień, insynuacji, niewinne jak nowo narodzone dziecko. W wolnych chwilach kopiuję te wszystkie barwne opisy dotyczące PZPN-u i ludzi z nim związanych a umieszczane w "futbolu małopolski" i felietonach "lekcja gimnastyki". Na przestrzeni tych kilku lat zebrał się imponujący dokument. Zadziwiające jest zatem stwierdzenie Pana Nagawieckiego, że niby mnie obowiązuje bezwzględna lojalność wobec zwierzchności MZPN-u, ale ich bezwzględna lojalność wobec zwierzchności PZPN-u, już nie. "Nie ze mną te numery Brunner", chciałoby się rzec. 

Swoją tezę na temat wojewódzkich Związków czy też tworzenia na siłę nowych Podokręgów podtrzymuję w całej rozciągłości. Za czasów towarzysza Gierka nie wszystko było takie złe. Choćby te 49 województw i OZPN -ów. Do czego doprowadziło to rozbicie? Choćby do degrengolady kilkudziesięciu miast takich jak Tarnów. Naturalnie, także do osłabienia roli OZPN-ów, które to muszą prosić o możliwość utworzenia klasy "B" na swoim terenie. To nie tylko to. To jeszcze nierówne traktowanie sędziów przy awansach, licencje klubowe, trenerskie, sędziowskie, kursy trenerskie. Nie mamy ani jednego trenera edukatora i nasi kursanci muszą płacić 120 zł za godzinę lekcyjną edukatorowi z Krakowa. Chcę Panu Nagawieckiemu przypomnieć, że posiadamy o wiele większą ilość drużyn od niejednego wojewódzkiego Związku i choćby z tego powodu należy się nam minimum szacunku, którego nie doświadczamy od bardzo wielu lat i nie chodzi mi tutaj o moją osobę bynajmniej. Mnie to akurat do szczęścia nie jest zupełnie potrzebne. 

Pan Jurek najlepsze zostawił jednak na końcówkę felietonu. Dokopał mi. Trzeba to uczciwie przyznać. Oto przecież mu w końcu chodziło. Jest w tym dobry. Przyjmuję to z pokorą. Gdzie drwa rąbią tam i wióry lecą. Wiem, że gdy wejdę w błoto to i sam mogę tym błotem zostać ochlapany. Zdaję sobie sprawę, że dla niego popularny Maliniak, to jegomość nie godny jego pozycji i poziomu, może inżynier Karwowski czy Dyrektor Zjednoczenia to jego liga, ale mnie Pan Maliniak się podoba i to mi wystarcza w zupełności. Choć znam kilka zasłyszanych pikantnych przykładów którymi mógłbym wziąć odwet na Panu Nagawieckim i może go nawet obrazić i mu dokopać, to jednak tego nie uczynię, bo po co? Co to pozytywnego wniesie do dyskusji? Pewnie poczułbym się przez chwilkę dumny i ważny, że komuś dowaliłem, ale trwałoby to tylko chwilkę. Później byłby żal i smutek. Poza tym, nie znam tego Pana, jego przeszłości, rodziny, dokonań. Dlaczego miałbym go poniżać czy ośmieszać? 

Świat składa się z geniuszy, ludzi świętych, wybitnych, ale są w nim także figury z parku jurajskiego, kalecy czy ludzie chorzy. Nie każdy jest tak gruntownie wykształcony, piękny, zdrowy, mądry i wpływowy jak Panowie Nagawiecki czy Niemiec. Nie ukrywam, dziwi mnie to ich postrzeganie ludzi, bo nie są to Panowie już pierwszej ( ani chyba drugiej ) młodości, więc powinni mieć bardziej dojrzałe ( mądre ) spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Już kiedyś o tym mówiłem, że trzeba umieć przyjmować pochwały, zaszczyty, ale trzeba umieć także przyjmować porażki, upokorzenia czy pogardę. Chociaż próbuje mi Pan Nagawiecki uświadomić, że jestem nikim i do niczego się nie nadaję, to jednak się tym nie zrażam. Pozostanę sobą. Muszę tylko nauczyć się dziękować Bogu nie tylko za to dobro, którego ciągle doświadczam ale i za to zło, które także mnie dotyka. We wszystkim potrzebna jest równowaga. Wyrażam głęboką nadzieję, że ten miniony świąteczny okres i początek nowego roku, uświadomi im, że właściwa droga, to ta dialogu, wzajemnego szacunku, uczciwości i zrozumienia. Może wtedy łatwiej przyjdzie zrozumieć nawet takich „Maliniaków”. To czy jestem zbędnym balastem dla TOZPN-u proszę pozostawić do oceny mojemu przełożonemu. Wam nic do tego. Na szczęście! Już nie raz pokazaliście swoje prawdziwe oblicze, choćby eliminując w perfidny, cyniczny sposób, cudzymi rękami i szantażem, osobę, która nie była wam przychylna i śmiała mieć własne zdanie. 

Kończąc. Szanowni Państwo. Jestem wolnym człowiekiem. Nie mam żadnych, ale to żadnych kompleksów żem głupszy, zależny od kogoś, żem słaby czy chory, żem Maliniak czy sałata myślowa, żem dla kogoś obciążeniem. Nie boję się was. Ze spokojem Albańczyka, uczciwie i merytorycznie będę oceniał wasze działania. Chcę być wiernym sobie i nie zamierzam przejmować się, że wam się to nie podoba. Nie będę wam potakiwał jak czyni to większość, nie będę klaskał jak czyni to większość. Mam swoje sumienie i rozum. Wy róbcie swoje. Zawsze jednak możecie wejść na drogę dialogu, zrozumienia  myślących inaczej niż wy. Bez obrażania się, bez brania odwetu,  bez mszczenia się, bez zastraszania. Wystarczy wziąć przykład od PZPN-u, a właściwie od Pana Prezesa Bońka. Czy jesteście do tego zdolni? Raczej nie, ale trzeba mieć wiarę. Ona czyni cuda. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz