środa, 28 listopada 2018

To i owo...


Skłoniła mnie do napisania tego tekstu wizyta w Krakowie. Udałem się tam wczesnym rankiem wraz z kolegą Bogusławem, który jechał na kolejny wykład w ramach Kursu UEFA - B i bodajże A. W drodze trochę pożartowałem, mówiąc, że wolałbym te pieniądze przeznaczyć na jakiś bardziej szczytny cel. Ktoś, kto właściwie mógłby być wykładowcą na tym kursie, musi za niego jeszcze słono płacić i tracić mnóstwo czasu. Kilka lat studiów na AWF jak widać nic nie znaczą. Czy to nie jest absurdalne? Tak czy tak, kolega poszedł zdobywać wiedzę a ja ruszyłem w miasto. W Krakowie jest jeszcze mnóstwo pięknych miejsc, które chciałem zobaczyć, ale o tym na końcu. 

Jak większość z Państwa wie, dzięki uprzejmości i uczciwości niektórych działaczy z Krakowa czy okolic Tarnowa mam do dyspozycji więcej wolnego czasu. Oprócz zwykłych codziennych obowiązków mogę więcej czasu poświęcić na śledzenie interesujących stron internetowych czy oglądanie telewizji. Ostatnie zdjęcia ze strony „Niższe Ligi TOZPN”, na których można zobaczyć dokonania dzików na boisku piłkarskim w Dębinie Łętowskiej może przerazić. Tam ich było chyba całe stado. Najbardziej w tym wszystkim zastanawia mnie fakt, że to boisko jest przecież obok zabudowań. Szkoda, że sąsiad nie jest myśliwym (chyba), bo mógłby zrobić użytek ze swojej strzelby. Sam miałby trochę świeżej dziczyzny a i boisko by ocalało. Tak czy owak, szczerze współczuję. Czeka działaczy sporo trudu, aby doprowadzić płytę boiska do użytku. Przy okazji dziękuję prowadzącym stronę „Niższe Ligi TOZPN” za dobre słowo. To zawsze jest miłe. Zaglądam na strony TOZPN czy MZPN, ale tam zwykle pojawiają się tylko suche informacje (może to i dobrze).

Nadal śledzę „wybitne” felietony (sportowe tempo.pl) laureata złotego pióra i muszę szczerze powiedzieć, że nie powalają na kolana. W jednym autor pisze coś takiego: „oferty zakupu Wisły nabierają coraz bardziej cech taniej burleski, coraz bardziej oczywista staje się akcja reanimacyjna ze strony budżetu miasta!”, by w kolejnym zarzucić PKN-owi Orlen, że ten sponsoruje Roberta Kubicę. Pisze tak: „Ta felietonowo przejaskrawiona introdukcja niniejszego utworu służy programowej krytyce finansowej łaskawości polskiego koncernu paliwowego - Orlen. Ni z gruszki, ni z pietruszki, zawiadowcy naszego monopolisty postanowili wesprzeć starania Kubicy o startową reaktywację kwotą, która zapiera dech w piersiach! 10 milionów euro, to wielka góra kasy, za którą można by zaspokoić głód finansowy paru ważnych dyscyplin polskiego sportu”. To jeszcze nic. Dalsza część tego bezmyślnego wywodu dopiero mnie rozbawiła. Ten wybitny felietonista i wyedukowany oligarcha zarzuca Panu Kubicy jego słuszny już wiek. Czytamy: „Niewiele mniej śmieszny jest argument o tym, że 33 lata naszego kierowcy, które lokują go na drugim miejscu leciwych zawodników w całej stawce, to bardzo poważny atut. Jest dokładnie odwrotnie: wejście w czwarty krzyżyk to sygnał do szykowania się do zamykania kariery, że przytoczę przykład 37–letniego, wielokrotnego mistrza świata Fernando Alonso, właśnie żegnającego się z torem.” Cha, cha, cha… „wejście w czwarty krzyżyk”. Mówi to ktoś, kto wszedł w ósmy krzyżyk i nadal jakoś nie zamierza kończyć kariery. Tylko jak się ma "kariera" tego Pana do kariery Pana Roberta Kubicy? 

Kupy się to nie trzyma. Jestem akurat zupełnie odmiennego zdania. Sponsoring klubów tych z najwyższego poziomu rozgrywek z budżetów miast powinien być wręcz zakazany. Jaki miasto ma z tego pożytek? Ilu kibiców przychodzi na te mecze? Ilu polskich zawodników gra w podstawowym składzie? Kiedy ostatnio Polski zespół klubowy doszedł do fazy grupowej w Lidze Mistrzów? Gdzie tu reklama miasta? Raczej anty-reklama. Zupełnie odwrotnie ma się sytuacja z Panem Kubicą. Mówi o tym cały sportowy świat i tak będzie przez kolejne lata. Mam taką nadzieję i tego z całego serca życzę Robertowi Kubicy. Osobiście już z niecierpliwością czekam na pierwsze starty. 

Co się zaś tyczy zwiedzania. Dzisiaj zacząłem wędrówkę od Bulwaru Podolski (Kazimierz) deptakiem wzdłuż Wisły aż do samego Kopca Kościuszki. To był mój główny cel ze względu na krótki już dzień. Na trasie znajduje się mnóstwo pięknych miejsc z Wawelem na czele i z bardzo dobrą kawą na łodzi. Kopiec Kościuszki naprawdę robi wrażenie. Piękne miejsce i co równie ważne, można na miejscu całkiem dobrze zjeść. Przede mną kolejne miejsca do zobaczenia, co nastąpi niebawem.   



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz