czwartek, 27 października 2016

Zwiedzaj ( nie tylko ) z Henrykiem

Pisałem ostatnio, że potrzeba nam więcej modlitwy. Aby choć w niewielkiej części nadrobić ten ogromny jej brak, udałem się do Kalwarii Zebrzydowskiej. Od kilku już lat to tam znajduję idealne miejsce do wyciszenia, kontemplacji i modlitwy właśnie. Kończący się rok, piękny jesienny okres z wyjątkowymi widokami doskonale sprzyja tym właśnie czynnościom. Bazylika posiada własne ładne i schludne pokoje oraz dobrą kuchnię.
Wędrując przepięknymi dróżkami Maryjnymi bądź Jezusowymi, można w idealny wręcz sposób dokonać rachunku sumienia, żalu za grzechy i podsumowania niemal całego roku. Co było dobre a co złe. Nad czym trzeba szczególnie popracować, na czym się skupić aby nie popełniać już więcej tych samych błędów. Potem spowiedź święta  i radość i ten wewnętrzny spokój.  I wiara oraz nadzieja, że tym razem wytrwam, nie upadnę, choć pewnie znowu nasunie się na oczy mgła głupoty i znowu trzeba będzie prosić: Boże, abym przejrzał. Tak będzie zapewne do samej śmierci. Niezmiernie budujący jest widok tych rzesz modlących się pielgrzymów, wśród których nie brakuje ludzi młodych czy małych dzieci. Tak jest przez cały rok. Tak jest również na Jasnej Górze w Częstochowie, Licheniu i wielu innych sanktuariach w całej Polsce. To piękne widoki na które z zazdrością zaczyna patrzeć cała Europa, która czeka na odrodzenie i powrót do korzeni. 

To wieczorne siedzenie w ławce Bazyliki, w tym półmroku i tej błogiej ciszy bez wątpienia ma wpływ na uświadomienie sobie, że to nasze życie często sprowadza się tylko do zaspokajania biologicznych funkcji. Jedzenia, mieszkania, ubrania i zapewnienia sobie i dzieciom przyszłości. Wmawiamy sobie, że jak to wszystko już osiągniemy to wtedy skupimy się na sprawach naprawdę ważnych i znajdziemy czas na modlitwę, kościół, wypoczynek czy książkę. Czy aby na pewno? Większość z nas, już nie będzie potrafiło. Zamknięci w swojej oazie będziemy strzec tego wszystkiego cośmy nagromadzili.

Nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł dwóch godzin i nie zobaczył jakiegoś meczu rozgrywanego w pobliżu Bazyliki. Niestety, ale nie było mi to dane, ze względu na opady deszczu. Szczerze mówiąc, nie widziałem takiej potrzeby, bowiem boiska wyglądały całkiem przyzwoicie, tak w Suchej Beskidzkiej jak i Wadowicach. Do tego jeszcze tak wyśmienita pogoda, tylko grać. Całkiem ładne, miejskie obiekty. Od razu przychodzi na myśl stan naszego tarnowskiego miejskiego stadionu. Po tych rekolekcjach duchowych na tym poprzestanę. Nie mogłem będąc tak blisko nie odwiedzić mojego ulubionego miejsca, czyli Krościenka nad Dunajcem. Spacery przy tak pięknej pogodzie i jeszcze piękniejszych widokach to czysta przyjemność. Ze względu na małą niedyspozycję ruchową niestety nie mogłem wyjść na Sokolicę lub Trzy Korony. Gorąco zachęcam tak do rekolekcji duchowych w Kalwarii Zebrzydowskiej jak i do czynnego wypoczynku w tak cudownych miejscach jak  Krościenko nad Dunajcem.

Na koniec. Jutro wybory Prezesa PZPN w Warszawie. Wybór jest tylko formalnością. To będzie kolejny stary-nowy Prezes i nie może być inaczej. Ja nie rozumiem znowu tego ohydnego i ordynarnego języka używanego choćby przez internautów w stosunku do osoby Pana Wojciechowskiego lub próby dyskredytowania jego osoby przez wielu fachowców czy dziennikarzy. Uzyskał wymagane poparcie, więc ma prawo startu. Demokracja! Koniec. Reszta w rękach i głowach delegatów.   
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz