Skłoniła mnie do napisania tego
tekstu wizyta w Krakowie. Udałem się tam wczesnym rankiem wraz z kolegą
Bogusławem, który jechał na kolejny wykład w ramach Kursu UEFA - B i bodajże A. W
drodze trochę pożartowałem, mówiąc, że wolałbym te pieniądze przeznaczyć na jakiś
bardziej szczytny cel. Ktoś, kto właściwie mógłby być wykładowcą na tym kursie,
musi za niego jeszcze słono płacić i tracić mnóstwo czasu. Kilka lat studiów na AWF jak widać nic nie znaczą. Czy to nie jest absurdalne? Tak czy tak,
kolega poszedł zdobywać wiedzę a ja ruszyłem w miasto. W Krakowie jest
jeszcze mnóstwo pięknych miejsc, które chciałem zobaczyć, ale o tym na końcu.
Jak większość z Państwa wie,
dzięki uprzejmości i uczciwości niektórych działaczy z Krakowa czy okolic
Tarnowa mam do dyspozycji więcej wolnego czasu. Oprócz zwykłych codziennych
obowiązków mogę więcej czasu poświęcić na śledzenie interesujących stron
internetowych czy oglądanie telewizji. Ostatnie zdjęcia ze strony „Niższe Ligi TOZPN”,
na których można zobaczyć dokonania dzików na boisku piłkarskim w Dębinie
Łętowskiej może przerazić. Tam ich było chyba całe stado. Najbardziej w tym
wszystkim zastanawia mnie fakt, że to boisko jest przecież obok zabudowań.
Szkoda, że sąsiad nie jest myśliwym (chyba), bo mógłby zrobić użytek ze swojej
strzelby. Sam miałby trochę świeżej dziczyzny a i boisko by ocalało. Tak czy
owak, szczerze współczuję. Czeka działaczy sporo trudu, aby doprowadzić płytę
boiska do użytku. Przy okazji dziękuję prowadzącym stronę „Niższe Ligi TOZPN”
za dobre słowo. To zawsze jest miłe. Zaglądam na strony TOZPN czy MZPN, ale tam
zwykle pojawiają się tylko suche informacje (może to i dobrze).
Nadal śledzę „wybitne” felietony
(sportowe tempo.pl) laureata złotego pióra i muszę szczerze powiedzieć, że nie
powalają na kolana. W jednym autor pisze coś takiego: „oferty zakupu Wisły nabierają
coraz bardziej cech taniej burleski, coraz bardziej oczywista staje się akcja
reanimacyjna ze strony budżetu miasta!”, by w kolejnym zarzucić PKN-owi Orlen,
że ten sponsoruje Roberta Kubicę. Pisze tak: „Ta felietonowo przejaskrawiona
introdukcja niniejszego utworu służy programowej krytyce finansowej łaskawości
polskiego koncernu paliwowego - Orlen. Ni z gruszki, ni z pietruszki,
zawiadowcy naszego monopolisty postanowili wesprzeć starania Kubicy o startową
reaktywację kwotą, która zapiera dech w piersiach! 10 milionów euro, to wielka
góra kasy, za którą można by zaspokoić głód finansowy paru ważnych dyscyplin
polskiego sportu”. To jeszcze nic. Dalsza część tego bezmyślnego wywodu dopiero
mnie rozbawiła. Ten wybitny felietonista i wyedukowany oligarcha zarzuca Panu
Kubicy jego słuszny już wiek. Czytamy: „Niewiele mniej śmieszny jest argument o
tym, że 33 lata naszego kierowcy, które lokują go na drugim miejscu leciwych
zawodników w całej stawce, to bardzo poważny atut. Jest dokładnie odwrotnie:
wejście w czwarty krzyżyk to sygnał do szykowania się do zamykania kariery, że
przytoczę przykład 37–letniego, wielokrotnego mistrza świata Fernando Alonso,
właśnie żegnającego się z torem.” Cha, cha, cha… „wejście w czwarty krzyżyk”.
Mówi to ktoś, kto wszedł w ósmy krzyżyk i nadal jakoś nie zamierza kończyć
kariery. Tylko jak się ma "kariera" tego Pana do kariery Pana Roberta Kubicy?
Kupy się to nie trzyma. Jestem akurat zupełnie odmiennego zdania. Sponsoring
klubów tych z najwyższego poziomu rozgrywek z budżetów miast powinien być wręcz
zakazany. Jaki miasto ma z tego pożytek? Ilu kibiców przychodzi na te mecze?
Ilu polskich zawodników gra w podstawowym składzie? Kiedy ostatnio Polski
zespół klubowy doszedł do fazy grupowej w Lidze Mistrzów? Gdzie tu reklama miasta?
Raczej anty-reklama. Zupełnie odwrotnie ma się sytuacja z Panem Kubicą. Mówi o
tym cały sportowy świat i tak będzie przez kolejne lata. Mam taką nadzieję i
tego z całego serca życzę Robertowi Kubicy. Osobiście już z niecierpliwością
czekam na pierwsze starty.
Co się zaś tyczy zwiedzania.
Dzisiaj zacząłem wędrówkę od Bulwaru Podolski (Kazimierz) deptakiem wzdłuż
Wisły aż do samego Kopca Kościuszki. To był mój główny cel ze względu na krótki
już dzień. Na trasie znajduje się mnóstwo pięknych miejsc z Wawelem na czele i
z bardzo dobrą kawą na łodzi. Kopiec Kościuszki naprawdę robi wrażenie. Piękne
miejsce i co równie ważne, można na miejscu całkiem dobrze zjeść. Przede
mną kolejne miejsca do zobaczenia, co nastąpi niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz